środa, 23 września 2015

Rozdział IV

Hej! Przepraszam za długą nieobecność. Niestety pojawiam się i znikam. Wszystko winą zepsutego komputera. W tym tygodniu powinnam zakupić nowy i wówczas bez problemu na bieżąco będę komentować wasze rozdziały, a i moje publikować regularnie. Na chwilę obecną jest to niemożliwe, ale jak mówiłam jeszcze tydzień i wszystko wróci do normy ;)
Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do lektury.
****************************************

Megara nie ukrywała swego rozdrażnienia i oburzenia. Ogarniała ją wściekłość na cały świat, a zwłaszcza prawnego opiekuna. Nie pojmowała dlaczego aż tak uwziął się na nią. Nie tylko jej jedynej zdarzało się uciekać myślami podczas lekcji, a mimo to właśnie ona obrywała. Nie trzymała frustracji w sobie. Przerwę obiadową postanowiła spędzić poza zamkiem. Jakoś odeszła ochota na jedzenie. Wolała ochłonąć na zimnym jesiennym powietrzu. Dlatego też zboczyła z drogi do Wielkiej Sali. Wycofała się z tłumu. Nikt normalny nie darowałby takiej uczty, lecz czasem bywają chwile, gdzie apetyt całkowicie zanika, a pojawia pragnienie odosobnienia.



Tego dnia pogoda była wyjątkowo kapryśna. Pomimo słońca wiatr wiał prosto w oczy dokoła rozsypując kolorowe liście. Nadeszła jesień i nikt tego nie mógł negować. Dnie stawały się krótsze, a noce dłuższe. Ranną porą zdarzały się przymrozki. W dzień nie było lepiej.
Megara drobnymi dłońmi zaciągnęła kaptur na głowę. Zamierzała lekko opaść na stertę kolorowych liści, gdy poczuła nieprzyjemny uścisk na nadgarstku. Zdekoncentrowana spojrzała na rękę i ku swemu zaskoczeniu dostrzegła, że ktoś perfidnie zaciska swe palce na jej ciele z każdą chwilą coraz mocniej. Podniosła wzrok na osobnika.
- Mogłam się ciebie spodziewać. - Syknęła nieprzyjemnie usiłując uwolnić swą dłoń z żelaznego uścisku.
- Chociaż to wiedziałaś, bo na eliksirach wiedzą nie błysnęłaś. - Usłyszała odpowiedź z ust chłopaka, który należał do najpopularniejszych ślizgonów. Nic dziwnego przynależał do rodu ceniącego sobie czystokrwistość. Nie tylko to wyróżniało chłopaka. Urodą również nie grzeszył. Wysoki o jasnej karnacji i przeszywających niebiesko-lodowatych oczach.
- Odbiło tobie Draco? Puść mnie! - Podniosła ton nie mając zamiaru szarpać się z lordem.
- Nie powinnaś tracić koncentracji zwłaszcza na lekcjach eliksirów! - Powiedział stanowczym tonem nie spuszczając z oczu dziewczyny. Świdrował ją jadowitym spojrzeniem. Ostatecznie z ogromną niechęcią wypuścił smukły nadgarstek.
- To chyba ciebie nie powinno interesować, prawda? - Odgryzła się równie przyjemnym tonem.
- Powinno interesować każdego ślizgona. Wystarczająco przez dwa lata zrobiłaś numerów.
- Zdecydowanie mniej od ciebie. - Zwęziła niebezpiecznie oczy. - Ponadto nie jesteś moim opiekunem, aby dawać rady. Aczkolwiek twa troska doprawdy jest niezwykła. - Wyglądała jak rozwścieczona kobra gotowa do ataku. - Lepiej wracaj do Wielkiej Sali na obiad, a mnie zostaw samą.
- Przez twą nieuwagę stracimy szansę na Puchar Domów. Znowu! - Wysyczał przez zęby.
- Zastanawiałem się kto robi tyle krzyku? - Do rozmawiających ślizgonów podszedł młody, wysoki młodzieniec o ciemnych oczach i blond włosach. Miał na sobie szkolną szatę z godłem węża. Na jego widok oczy Megary rozpromieniały, natomiast złość Malfoy'a widocznie przemieniła we wściekłość. - A to tylko mały Dracuś się denerwuje. - Cmoknął z przekąsem. - Znowu nie otrzymałeś tego czego chciałeś? Nie musisz z tego powodu wyżywać się na Meg.
- Doradus... -  Odwarknął Draco. Panowie nie ukrywali swej wzajemnej niechęci. Nigdy nie pałali do siebie przyjaźnią, a gdy tylko przebywali w jednym miejscu wywierali na otoczeniu wrażenie jakby nagle odcięto dopływ tlenu. Nie musieli wymieniać słów, aby wszyscy dostrzegli piorunujące spojrzenia niemalże o sile zabijania. - W przeciwieństwie do ciebie nie mam o co się denerwować. Mnie przynajmniej stać...
- Na co? - Prychnął rozbawiony Doradus spoglądając na dziewczynę stojącą obok Malfoy'a. - Na leczenie nerwicy w szpitalu św. Munga? - Mruknął cynicznie zdecydowanie stając między Megarą, a jej oponentem. - Lepiej ją zostaw. Gdyby profesor Snape dowiedział się, że dręczysz jego podopieczną raczej nie byłby zadowolony. - Powiedział z wyczuwalną groźbą w tonie. Wyglądało na to, że jeżeli Malfoy nie odejdzie, to Doradus nie miał zamiaru czekać ani chwilę i donieść na niego opiekunowi.
- Nie zapominasz się Musta? - Prychnął wzgardliwie Malfoy lustrując chłopaka pogardliwym wzrokiem. Młodzieniec okazał się o głowę wyższy od Dracona. Przystojny o atletycznej budowie. Nic dziwnego, że przyjęli go do drużyny wszakże wysportowany i silny nadawał się idealnie na pozycję obrońcy. - Megara skutecznie uniemożliwia nam zdobycie Pucharu Domów. Znowu podpadła naszemu opiekunowi.
- Dobrze znasz profesora Snape'a. Gdy raz się na kogoś uprze nie odpuści mu do końca szkoły. - Kątem oka spojrzał na dziewczynę. - Jestem pewien, że Meg szybko nadrobi stratę punktów i nie musisz się tym tak zamartwiać. Lepiej będzie jak sam zaczniesz zdobywać punkty dla domu. a nie strofujesz innych za utratę choćby jednego.
- Musta twa głowa jest pusta jak kapusta. Nie baw się w bohatera. Lepiej wytłumacz swojej koleżance, że jeżeli będzie marzyć to nic jej z tego nie przyjdzie. - Fuknął Malfoy wlepiając gniewne spojrzenie w oczy chłopaka.
 - Z pewnością wychodzi na tym lepiej niż ty na swoim braku wyobraźni. Spływaj Draco. Nic tu po tobie. Jedyne co potrafisz to donosić i skarżyć swojemu tatusiowi. Bez niego zaś nic nie umiesz zdziałać.
 - Draco przynajmniej ma ojca, nie to co ty Musta. – Prychnął Goyle  podchodząc do Dracona w oczekiwaniu, aż jego pan da znak do zaatakowania.
-Wolę go nie mieć niż chodzić i obnosić się ojcem mordercą. - Uśmiechnął się kpiąco.
- Lepiej odszczekaj to, co powiedziałeś. – Warknął Malfoy. Nie spuszczał wzroku z blondyna. Gniew zaczął napędzać mu krew. W jednej chwili blada twarz przybrała kolor ognistej purpury. Wiedział, że Doradus usiłuje skompromitować nie tylko jego, lecz także, a może przede wszystkim, jego ojca na co nie mógł pozwolić. "A to wszystko przez ciebie" pomyślał spoglądając wściekle na szatynkę do której dojście taranował Doradus. Dziewczyna w myślach przyznawała rację swemu obrońcy, Draco dość często wypowiadał „mój ojciec się o tym dowie” jakby sam nie potrafił bronić swoich interesów. Mimo to chwilowo nie zamierzała wtrącać się do rozmowy. Czuła, że w przeciwieństwie do Dracona wiecznie potrzebującego ochrony i poparcia ojca, Doradus sam świetnie sobie radził w życiu. Mimo to młody panicz uczynił coś, czego nie każdy się po nim spodziewał. Wszakże od obrony miał swych goryli, a tymczasem nie mając zamiaru dłużej czekać i wdawać się w słowne przepychanki zacisnął dłoń w pięść i rzucił na Muste.
        Skończyła się przerwa obiadowa, coraz więcej osób wychodziło na błonia, a widząc potyczkę między dwojgiem ślizgonów nie omieszkali poinformować reszty znajomych o owym incydencie. Po chwili całe błonia zalała młodzież. Podchodzili coraz bliżej, aby dokładnie widzieć starcie dwóch blondynów obok których stała jedynie Megara Desire.
        Musta z łatwością ochraniał siebie od ataków. Okazał się o wiele silniejszy fizycznie od syna Lucjusza. W dodatku posiadał znacznie więcej doświadczenia w walce na pięści, a drobnej postury Draco nie stanowił dla Doradusa odpowiedniego przeciwnika.
- Malfoy, z czym do ludzi? Najpierw poćwicz, a dopiero potem rzucaj się na ludzi. Póki co źle dobrałeś sobie przeciwnika. - Uśmiechnął się parszywie wykręcając dłoń Dracona w taki sposób, że musiał pochylić swe ciało znacznie do przodu. Draco nie zamierzał zbyt szybko dać za wygraną. Nie znał słowa „porażka”. Wykręcona ręka zabolała, lecz nie oznaczało to, że odpuści. Odwrócił się gwałtownie w stronę przeciwnika jednocześnie podstawiając mu haka. Megara czuła się coraz bardziej zdekoncentrowana. Przyszła na błonia, aby odetchnąć, a tym czasem atmosfera stała się tak gęsta, że można kroić ją nożem.
            Skoncentrowana na pojedynku ślizgonów nie dostrzegła, że ktoś do niej podszedł. Nic zatem dziwnego, że aż podskoczyła gdy usłyszała pytanie wypowiadane prosto do ucha.
- O co tutaj chodzi? – Rozmówca zdawał się poirytowany. Widocznie powtarzał pytanie, aż Desire nie zareagowała na jego obecność.
- Nie strasz mnie! - Wykrzyknęła spoglądając z uśmiechem na towarzysza, którym okazał się chłopak jeszcze bardziej znienawidzony przez Dracona niż Doradus.
- Nie było ciebie na obiedzie, a jak wyszedłem na błonia to mam widok dwóch ślizgonów i ciebie w tle zupełnie zdekoncentrowaną. - W zielone oczy dziewczyny wpatrywały się równie zielone męskie oczy przez szklane okulary.
- Chciałam odpocząć po lekcji z profesorem Severusem, gdy… - Powoli opowiedziała Potterowi ze szczegółami o co się rozeszło, i że to ona okazała się prowodyrem całej sytuacji, która szybko zmieniła tor na ojców chłopaków. W międzyczasie bliźniacy Weasley znani ze smykałki do interesów sporządzali listę i przyjmowali zakłady.
- Kto wygra? Doradus czy Draco?
- Kto trafi do Skrzydła Szpitalnego?
- Ile zębów straci Malfoy? - Mówili jeden przez drugiego i nie mogli narzekać na brak zainteresowania. Tyle ile było osób na błoniach, tyle sprzedali losów, chociaż zdania były podzielone.
- W takim razie postawię 5 galeonów na Doradusa! - Potter zamachał w stronę Freda zmierzającego w ich kierunku.
- Przestań, to nie jest zabawne, Harry! - Ofuknęła go Megara.
- Dla mnie to zawsze rozrywka patrzeć jak Draco obrywa. Zwłaszcza, gdy czepia się ciebie. - Powiedział otwarcie Potter. Dziwna więź między synem James'a Potter'a a podopieczną Severus'a Snape'a wytworzyła się od pierwszego roku nauki. Poznali się podczas wizyty u Madame Malkin. Tamtego pamiętnego dnia mogli poznać również Dracona Malfoy'a. Nie polubili blondyna ze względu na jego nastawienie do Hagrida, tylko dlatego, że nie był czystej krwi czarodziejem, nie należał do zamożnych osób, nie uznawał czystości krwi... W sumie dużo można byłoby wymieniać, lecz tego typy powody na skreślenie człowieka zdawały się zarówno Potter'owi jak i Desire niesprawiedliwe i stawiające w złym świetle Dracona, a nie osobę, którą krytykował. Miesiąc później zostali przydzieleni do dwóch wrogich domów, lecz to nie przeszkadzało im w dalszej przyjaźni. Czasem pomagało w wielu aspektach. Najważniejsze dla ich przyjaźni były priorytety wyglądające identycznie. Możliwe, że dlatego, iż obydwoje wiele upokorzenia doznali w swym życiu, a bardzo mało [o ile w ogóle] ciepłych uczuć.
- Zaraz dołączysz do nich i razem będziecie w trójkę ze sobą walczyć i rozkwaszać swe twarzyczki, co?  - Warknęła poddenerwowana Megara.
- Dobry pomysł, chociaż raczej Doradus nie potrzebuje pomocy. - Mruknął jeden z bliźniaków.
- No co ty George? - Zdziwił się drugi rudzielec wyglądający identycznie. - Dorzucimy do zamieszki Harry'ego to więcej zarobimy.
- A swoją drogą... - Spojrzeli z rozbawieniem na Megarę.
-...To aż dziwne.
- Co jest takie dziwne? - Mruknęła Desire.
- Nie ważne, którego wybierzesz i tak inicjały się nie zmienią. - Powiedzieli jednocześnie i roześmiali się spoglądając na kotłujących ślizgonów. - Draco Malfoy i Doradus Musta.
- Mogliście przyjmować zakłady na inicjały zwycięzcy. - Zaśmiała się Megara. Doprawdy nigdy nie zwracała uwagi na taki detal jak inicjały, lecz jednak coś łączyło dwóch zawistnych węży. - Tak czy owak powinnam ich rozdzielić.
- Ani się waż! – Powiedział Fred. – Jeżeli się uda, to Draco przyniesie nam fortunę.  - Spojrzeli na "arenę" za jaką służył kawałek trawnika. Draco nieustępliwie nakazywał Doradusowi cofnąć zdanie o swym ojcu, lecz chłopak pozostawał nieugięty.

- Lepiej wypluj to, co powiedziałeś o mym ojcu! – Charczał zaciekle Draco z którego ust spływała struga szkarłatnej krwi.
- Nie mam zamiaru. - Wychrypiał Musta. Wbrew pozorom słabszy przeciwnik nie pozostawał dłużny. Z nozdrzy Musty kapała purpurowa maź. - Każde słowo jest prawdą. Mam zaprzeczać faktom? Niedoczekanie twoje - Chwycił Malfoya za szyję i wyprowadził bolesny cios w brzuch w zamian lord wgryzł się w jego nadgarstek zmuszając, aby go puścił.
- Musta! Malfoy! Co tu się dzieje?! - Jeden z nauczycieli pojawił się zwabiony okrzykami i wiwatami uczniów. Megara wiele dałaby, aby kto inny z grona pedagogicznego pojawił się jako pierwszy, lecz niestety wszędzie poznałaby ten cichy, a jednocześnie stanowczy ton. godną postawę, a także czarną szatę otulającą ciało profesora. Jego mina wprawiała uczniów w apopleksję. Zwęził usta, a oczy płonęły gniewem. Nienawidził tego typu sytuacji. W takiej chwili nawet przynależność do Slytherinu nie stanowiła wystarczającego argumentu, aby przymknął oko na poczynania swych wychowanków. Zwłaszcza, że jedną z osób stanowiącą centrum zainteresowania okazała się jego prawna podopieczna i to właśnie na nią spojrzał w pierwszej kolejności.
Widziała jego ciemne oczy, nie zabolał dziewczyny gniew jaki w nim ujrzała, lecz to czego było mniej, a jednak mocniej raniło, rozczarowanie. Zwiesiła głowę nie będąc w stanie dłużej wytrzymać przytłaczającego spojrzenia wychowawcy.
- Rozejść się. – Wysyczał podnosząc wzrok na zgromadzenie.  – Desire ty zostajesz. – Warknął głucho. Dziewczyna jedynie głośno westchnęła i pokiwała głową. I tak nie była wstanie się poruszyć.
- Zostać z tobą? – Zapytał szeptem Potter.
- Nie bądź głupi Harry. – Wyszeptał grobowym tonem Ron podchodząc do przyjaciela. Wszyscy doskonale wiedzieli, że Severus najmniej lubił Harry'ego, a może nawet nienawidził. Owe zdanie podzielała nawet Megara. Widziała jak od pierwszej klasy profesor znęcał się nad Harry'm. Wyszukiwał pretekstów na siłę, aby tylko przyczepić się do Potter'a i ukazać, że jest dla niego nikim, no...może z wyjątkiem obiektu do wyładowania frustracji.
- Rudy ma rację. – Megara ostrożnie spojrzała w zielone oczy Gryfona. – To sprawa ślizgonów. Nie mieszaj się do tego, bo profesor wyładuje swój gniew na tobie. – W tonie dziewczyny można było wyczuć troskę i obawę. Czuła się współwinna całej tej szopce, chociaż jedynie zamierzała odsapnąć przed następną lekcją, a tymczasem zamiast poukładać myśli za sprawą Malfoy'a, były jeszcze bardziej chaotyczne.



Snape nakazał całej trójcy ruszyć za nim. Zaprowadził ich do swego gabinetu znajdującego się w jednym z lochów.
- Desire, Malfoy i Musta… - Wysyczał gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi. Uczniowie stali równo obok siebie. Wyprostowani oczekiwali na to co miało nadjeść i jednocześnie błagali w myślach, aby wizyta w gabinecie Snape'a jak najszybciej dobiegła końca. – Trzech ślizgonów robiących zamieszanie podczas przerwy obiadowej, to dobrze nie świadczy o Slytherinie. Uważacie, że odwalanie szopki pośrodku zbiegowiska gryfonów i innych domów jest odpowiednie? – Skrzyżował dłonie na ramionach, także wyglądał jak ogromny, wściekły nietoperz. – Megaro zacznijmy od ciebie... - Szczeka dziewczyny zadrżała, gdy usłyszała swe imię. Przerażonymi, załzawionymi oczami spojrzała na opiekuna. -...jakoś nie dziwi mnie twoja obecność podczas sprzeczki. – Spojrzał z góry na swą podopieczną, która wyczuła zawód w tonie profesora.
- Nie czułam się zbyt dobrze, po lekcji eliksirów. - Zaczęła drżącym tonem usiłując powstrzymać łzy uparcie cisnące do oczu. Nie dlatego, że się obawiała, lecz dlatego, że zawiodła opiekuna. - Chciałam ochłonąć i poukładać myśli. A tymczasem Draco zaczął mną szarpać i wykrzykiwać, że przeze mnie stracimy szansę na Puchar Domów.
- I uważasz, że nie miał racji? Potrafisz tracić ogromną ilość punktów.
- Ale szybko je nadrabiam i to z nawiązką. - Dodała na swe usprawiedliwienie.
- Milcz dziewczyno. – Syknął Snape. – Malfoy od kiedy to masz prawo robić mej podopiecznej wyrzuty? Nie sądziłem, że czujesz się odpowiedzialny za jej wychowanie. - Opiekun Slytherinu miażdżył wzrokiem Malfoy'a, a taki widok zdaniem pozostałej dwójki był warty chwili spędzonej w gabinecie profesora. Draco spuścił wzrok jak spłoszony szczeniak.
- Po-ponieważ przez Megarę… - Zarówno Desire, jak i Muste zaskoczyło zachowanie Dracona. Jeszcze nigdy nie słyszeli, aby jąkał się nie wiedząc co powiedzieć... no może z wyjątkiem, gdy na drugim roku dostał ochrzan do Marcusa Flinta - kapitana drużyny ślizgonów w Quiddtichu - gdy Malfoy nie złapał znicza, chociaż skrzydlata piłeczka praktycznie osiadła mu na głowie.
- Jedno na drugie zrzuca winę, a mimo to nie Megara robiła szopkę szarpiąc się pośrodku widowiska. I to nie Megara przez poprzednie lata traciła punkty usiłując złapać innych na gorącym uczynku jednocześnie podając siebie na tacy. – Warknął wściekle Snape. – Musta masz cokolwiek na usprawiedliwienie swego zachowania?
-Nie, panie profesorze - odpowiedział Doradus, choć nie było do końca prawdą to co mówił. Nie on zaczął bijatykę, ale umiejętnie sprowokował Dracona do zrobienia z siebie pośmiewiska. Jednak po co starać się tłumaczyć? Już po obsmarowaniu pozostałych dwóch ślizgonów wiedział, że cokolwiek nie powie to nauczyciel od eliksirów będzie niezadowolony.
- Zatem działasz impulsywnie zanim o czymkolwiek pomyślisz. - Zawyrokował opiekun.
- Stanął w mojej obronie! – Podniosła ton Megara. Nie mogła zdzierżyć myśli, że Doradus musi obrywać tylko dlatego, że ją ochronił, chociaż wcale go o to nie prosiła. – Później Draco uznał, że można pośmiać się z osierocenia Doradusa.
- Ej, ej! - Zakrzyknął młody lord spoglądając ostrzegawczo na dziewczynę.
- Nie życzę sobie, abyś zwracał się w ten sposób do mej podopiecznej? Rozumiesz? - Severus spojrzał na Dracona z wyższością, jakby spoglądał na małego robaka. Owszem lubił syna Lucjusza, lecz wszystko miało swe granice, a Megary nie pozwoli nikomu poniżać.
- Przepraszam profesorze, to dlatego że Megara go broni, a Musta... - Zgromił wzrokiem Doradusa. - Nazwał mego ojca mordercą! – Warknął Draco.
- Doprawdy? – Severus uniósł prawą brew do góry. – A skąd masz takie informację Musta?
- Tak jest, panie profesorze. – Odezwał się Draco.
- Ojciec Dracona jest śmierciożercą. Nie jestem jedyną osobą wierzącą w to, że kogoś zabił... i nadal jest w stanie - spojrzał na tlenionego ślizgona - obiło mi się o uszy, że tuż przed wakacjami chciał poczęstować Pottera Avadą, za odebranie mu sługi.
- To co obiło się o twe uszy mało mnie interesuje. Powiedz masz dowód na to, że Lucjusz Malfoy jest śmierciożercą, aby obrażać go w ten sposób zwłaszcza w obecności jego syna? – Zwęził niebezpiecznie oczy nie spuszczając wzroku z Doradusa.
- Panie profesorze, coś takiego jak "dobry śmierciożerca" nie istnieje. Każdy z nich ma nie jeden haniebny czyn na sumieniu.... - pokręcił głową - a to, że Lucjusz Malfoy jest, a przynajmniej był śmierciożercą nie jest żadną tajemnicą. Wystarczy się zainteresować i poczytać gazety i inne bardziej wiarygodne źródła, aby dotrzeć do informacji o rozprawach sądowych, gdzie sądzeni byli śmierciożercy, ale większość z nich uniewinniono ze względu na pochodzenie i pieniądze, które z pewnością sędziów przekonały.
- Nie pieniądze przekonały sędziów, a dowody na to, że działało się pod wpływem imperiusa. Na twym miejscu nie starałbym się dyskutować na tematy, które jedynie myślisz, że dobrze znasz. W tej chwili ta dyskusja nie jest odpowiednia. Malfoy nie usiłuj więcej mobingować Megary... Musta zostaw temat śmierciożerców i więcej nie obrażaj rodu Malfoy’ów.
- A ja to niby co? Mam zakaz wychodzenia na błonia? – Prychnęła Megara.
- Już dostałaś dzisiaj szlaban. Mimo to wasza dwójka. – Spojrzał na Muste i Malfoy’a. – Traci po piętnaście punktów. Później zostaniecie poinformowani o szlabanie. Teraz idźcie na lekcję, tylko grzecznie, bo jeżeli jeszcze raz dowiem się o takim incydencie jaki miał miejsce przed chwilą dostaniecie dożywotni szlaban. Nie życzę sobie, abyście więcej razy wystawiali Slytherin na pośmiewisko! - Profesor nie musiał powtarzać dwa razy. Dla całej trójki pozwolenie na opuszczenie gabinetu, było niemal jak akt łaski. W pierwszej kolejności wyszła Megara, później panowie przepchnęli się przez drzwi.


- Widzisz Draco... - Musta zwrócił się do chłopaka, gdy odeszli od Snape'a. - Nie jesteś sam w stanie sobie poradzić. Nawet teraz to właśnie nauczyciel musiał ratować ci tyłek, bo sam nie byłeś  w stanie nic zrobić. - Zaśmiał się gorzko. Szlaban go nie bolał, a punkty jakoś się odrobi.
- Sądzę, że jednak to tobie profesor uratował cztery litery. Inaczej wyglądałbyś jak zgniła czyrakobulwa po spotkaniu ze mną. – Warknął mściwie Malfoy. – Ale nie łudź się, że zapomnę o tej sytuacji. Jeszcze mi za to zapłacisz.
- Oczywiście Draco, będę o tym pamiętał nim wykonam jakikolwiek krok spodziewając się twoich śmierdzących zagrywek, bo fair to nigdy nie umiałeś grać.
- Dorad, proszę… - Megara chwyciła chłopaka dając znak, aby na moment się zatrzymał. – Znowu ja najbardziej oberwę, jeżeli znowu rzucicie się na siebie.
- Megaro, a ja po raz wtóry ci mówię, że nie musisz nas na siłę rozdzielać. - Odparł chłopak.
- Tylko, że wszystko zaczęło się ode mnie.
- Bo co? - Zapytał Doradus. - Bo straciłaś aż osiem punktów? - Prychnął rozbawiony. - Malfoy robi szopki szukając pretekstu, aby traktować ciebie w ten sposób, a ja na to nie pozwolę.
- Obrońca się znalazł. - Fuknął cynicznie Dracon.
- Powiesz to samo profesorowi? Z tego co widziałem on także nie toleruje, gdy usiłujesz poniżyć jego podopieczną.
- Doradus lepiej chodź. - Megara kurczowo złapała kolegę za ramię. - Muszę napisać bardzo czasochłonne wypracowanie na temat eliksiru Bahnacydowego, aż na dziesięć stóp! Wiem, że mi pomożesz... - Szczebiocząc do ślizgona pociągnęła go w stronę biblioteki zostawiając Draco z tyłu.

7 komentarzy:

  1. Jak zwykle pozytywnie względem fabularnym, ale dalej można znaleźć błędy gramatyczne ;) i Snape, który ciągle się tak wścieka <3 aż moja wyobraźnia sama działa.

    http://i-gonna-slightly-mad.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Jeżeli widzisz błędy to wdzięczna byłabym za wskazanie je palcem, abym wiedziała co poprawić :) Czasem tak jest, że należy pokazać palcem bo inaczej trudno cokolwiek dostrzec :) Dziękuję za komentarz. Zajrzę do Ciebie jak tylko odzyskam komputer.

      Usuń
    2. Nie ma sprawy, chociaż niektórzy tego nie lubią ;) na pewno widziałam parę błędów związanych z deklinacją imion (brak wołacza), ale potem jej używałaś, więc radzę po prostu przeczytać kilka razy przed publikacją lub dać komuś do sprawdzenia ;) W każdym razie czekam na dalsze losy Megary

      Usuń
  2. Akcja rozwija się do przodu. I widzę, że zrobiłaś sondę (padłam, jak przeczytałam o Lockharcie... Jeżeli to on się okaże, to będziesz mogła mnie znaleźć w pokoju bez klamek). Czy mi się zdaje, czy Draco nieumiejętnie próbuje zwrócić na siebie uwagę Meg (mogę w skrócie?)? A Musta (wybacz, ale imienia nie pamiętam) wydaje się być ciekawą postacią. Już nie mogę się doczekać, jaką rolę otrzyma w tej historii. :D
    Przecinki i duże litery w dialogach - poczytaj gdzieś sama na ten temat albo znajdź betę. Co prawda nie razi to w oczy, ale jednak są to błędy. :)
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. :D
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najchętniej dałabym Tobie, jak się umawiałyśmy. Tylko nie mam zbytnio dostępu do komputera. Szczerze powiedziawszy, to interpunkcja nigdy nie była moją mocną stroną :)

      Usuń
    2. Tylko, że u mnie interpunkcja nie jest idealna (żeby nie było, że nie ostrzegałam), ale jeżeli chcesz, to mogę poprawić to, co widzę, kiedy będziesz miała dostęp. :)

      Usuń
    3. Wiesz komputer jest już zamówiony możliwe, że jutro będzie albo dopiero w poniedziałek. Najważniejsze, że już niebawem :) Nikt nie jest idealny, ale każdy widzi co innego, a po takiej poprawce będzie znacznie mniej błędów :)

      Usuń

Mrs Black bajkowe-szablony