środa, 21 października 2015

Rozdział III

Hej. Przepraszam za długo niepublikowane rozdziały, ale życie prywatne niestety nie pozwoliło mi napisać kokejnego. Dzięki przerwie miałam sporo czasu na zastanowienia nad opowiadaniem i... cofniemy się do momentu, gdy Severus wyszedł ze swą podopieczną z domu jej byłych opiekunów mugoli.



 Znowu została postawiona przed faktem dokonanym. Nie miała prawa sama zadecydować o swym losie. Mężczyzna otulony czernią pojawił się w jej życiu i stwierdził, że został prawnym opiekunem, po czym wyprowadził z domu. Nikt nie zapytał "czy tego chcesz?" po prostu musiała się dostosować. Lecz czy gdyby miała prawo głosu nie skorzystałaby ze sposobności, by wyrwać się od tyranów na tyle bezczelnych, aby nazywać siebie jej opiekunami? Prawdopodobnie byłoby tak, jak teraz. Skorzystałaby z możliwości i wyruszyła z nieznajomym, przed którym czuła respekt, lecz nie czuła obawy. Wierzyła całą sobą, że los nie zgotuje jej gorszej historii.

- Wejdź. - Dopiero, gdy stanęli przed ceglanym domem Severus odezwał się do dziewczynki wpuszczając ją jako pierwszą do środka. Megara z dygocącym sercem i ogromną obawą przekroczyła próg nieznanej budowli, tuż za nią wszedł Snape. Mężczyzna pstryknął palcami, a w całym domu zapalone zostało światło.
Severus doskonale znał owy dom, wszakże mieszkał tutaj od dziecka. Mury kryły równie okrutną historię, co życie Megary. Przesiąkała go negatywna aura. Wszakże czy w miejscu nasiąkniętym okrucieństwem można zaznać odrobiny szczęścia? Cóż jego obecny właściciel nigdy tego nie doznał w tym miejscu.
- Tutaj jest twój pokój. - Otworzył drzwi prowadzące do pokoju odstającym kolorystycznie od reszty pomieszczeń. Ściany w kolorze seledynowym. Meble z jasnego drewna przepięknie rzeźbione. Do okna zostało przystawione biurko, a na jego blacie stał pięcioramienny świecznik. W bardziej przyciemnionym kącie pokoju znajdowało się duże łóżko z baldachimem. Po prawej stronie od drzwi toaletka, a po przeciwnej stronie regały i półki. a także...
- Zabawki? - Zielone oczy dziecka rozpromieniały widząc parę pluszowych zabawek, a także lalek.
- W razie gdybyś się nudziła. - Wyjaśnił opiekun podchodząc do regału wypełnionego nowymi książkami w lśniących obwolutach. - Podręczniki do nauki magii. Powinnaś przejrzeć wszystkie nim pójdziesz do Hogwartu.
- A domowe obowiązki? Pranie, sprzątanie, gotowanie...?
- Zapomnij o tym. W tej chwili twym najważniejszym obowiązkiem jest edukacja. Po całym domu możesz poruszać się swobodnie. Jedynym czego tobie nie wolno, to wchodzić bez pukania do mej sypialni, a także biblioteki, rozumiesz? - Spojrzał znacząco na dziewczynkę.
- Tak, proszę pana. - Posłusznie skinęła głową.

Severus ciężko westchnął. Cały wieczór spędził w bibliotece czytając Proroka Codziennego, lecz nie zapamiętał ani jednego zdania. Myślami krążył wokół prawnej podopiecznej. Od teraz miał zajmować się małą dziewczynką, która przypominała jego samego. Zaszczuta. Przerażona. Nie znała wartości swych mocy, a przecież już jako pięciolatka potrafiła chwilami samym dotykiem wyleczyć ranę. W zamian kopana i poniewierana. Zamiast dzieciństwa otrzymywała karkołomne zadania dla dorosłych. Gnębiona i karcona. Przymknął oczy popijając cierpką kawę bez grama cukru. Myślami wyobraźni widział swe lata spędzone w Cokeworth. Jedynym szczęściem jakie go spotkało w tym mieście była przyjaźń z Lily. Rozpromieniała jego nędzne życie. W domu państwo Snape często się kłócili i walczyli ze sobą zaciekle. Nie raz Severus został zbity przez pijanego ojca, ale gdy wychodził do Lily zapominał o przykrych zdarzeniach. Później razem trafili do Hogwartu. W szkole nie było lepiej. Został maskotką służącą do zabawy Huncwotów - czwórki Gryfonów niemogących przetrwać dnia bez udowodnienia mu - Severusowiu, że jedynie żyje po to aby mieli swój worek treningowy. Najbardziej z nich nienawidził Pottera, a później... jego ukochana Lily odeszła z najgorszym wrogiem.
Z rozmyślań wyrwał Snape'a przeszywający na wskroś rozpaczliwy krzyk Megary. Otworzył oczy budząc zmysły ze wspomnień. Wrzaski rozbrzmiewające w całym domu brzmiały jak gdyby dziewczynkę poddawano torturą. Brunet poderwał się z fotela i czym prędzej wybiegł z biblioteki. Nie minęło pół minuty nim wspiął się po schodach na piętro i otworzył drzwi pokoiku Megary. Widział podopieczną. Leżała w łóżku. Miała zamknięte oczy. Wszakże nakazał jej wcześniej pójść spać i wypocząć. Dziewczynka wiła się po łóżku. Szamotała. Krzyczała przeraźliwie. Piszczała jak zaszczuty psiak. Po policzkach spływały łzy, a dłonie zaciśnięte w pięści raniły jej delikatną skórę.
- Megaro! - Podniósł ton pochylając się nad dzieckiem. Nie pomogło. Nie słyszała jego. Złapał dziewczynkę za ramiona i potrząsnął, lecz i to przyniosło daremne skutki. Nie wiedział co zrobić. Nie chciał używać magii na dziewczynce. Nie mógł także zostawić jej w takim stanie. Nie wiedział co się dzieje, ale czy mógł wiedzieć, że dziewczynka leżąca w łóżku tkwi w świecie realnym jedynie ciałem? Mentalnie znajdowała się w innym czasie, lecz... w tym samym miejscu.

- Mówisz, że dostał list do szkoły magii? MAGII?! - Wrzeszczał wściekle mężczyzna ściskając w dłoni taki sam list, jaki Megara tego dnia otrzymała od swego nowego opiekuna. 
- Tak, Tobiaszu... widzisz nie powiedziałam tobie o... - Mówiła skruszona kobieta. Po wyglądzie  można było wyczuć, że nie prowadzi szczęśliwego życia, jej cera była zniszczona, a ciało strasznie wychudzone.
- O czym mi nie powiedziałaś ty suko?! - Zamachnął się nad kobietą, lecz ta zdążyła odskoczyć.
- Jestem czarownicą, nasz syn jest czarodziejem i...
- I dlatego jest takim dziwakiem jak ty?!
- Posiadamy moce, ale... - Nie dane było kobiecie dokończyć.
- Cały przyszły ród Snape będzie takim dziwakiem jak ty i ten bachor! 
- Nie mów tak Tobiaszu. Magia nie jest taka zła. - Mówiła kojącym, spokojnym tonem.
- Magia jest lepsza od ciebie, ty szmato! - Ruszył na kobietę z zamiarem uderzenia, lecz w tym momencie Megara rzuciła się mężczyźnie na plecy. Długie, chude palce oplotła wokół jego szyi usiłując odciągnąć Tobiasza od kobiety. - Jeszcze ci mało ty pierdolona smarkulo?! - Mężczyzna zaczął szamotać się jak dzikie zwierze usiłując zrzucić z pleców dziewczynkę.
- Uciekaj! - Krzyczała Megara w stronę kobiety. - RATUJ SIĘ!
- Nie zostawię ciebie! - Wykrzyknęła kobieta, a po jej ziemistej cerze spłynęły łzy.
- Eileen lepiej rób,co mówi ten bękart, bo inaczej obie was zarżnę jak świnie! - Chociaż szamotał się na wszystkie strony, Megara ostatkiem sił trzymała go nadal za szyję skutecznie odciągając od kobiety. Postawiła sobie za punkt honoru ochronę nieznajomej kobiety. Długie czarne włosy Tobiasza uderzały o twarz dziecka, lecz bezskutecznie. Zdenerwowany złapał małą za nadgarstki i przerzucił jak szmacianą kukłę. Przeleciała całą długość pokoju nim boleśnie uderzyła plecami o ścianę. Upadła twarzą na podłogę. Była obolała, a po policzkach spływały łzy.
- Teraz zobaczysz co tobie zrobię gnoju za mieszanie się w sprawy dorosłych! - Warknął Tobiasz podchodząc żwawym krokiem do dziecka. Złapał za brązowe włosy dziewczynki i brutalnie podniósł do góry zmuszając, aby na niego spojrzała. Dopiero teraz wyraźnie widziała jego twarz, był chudym mężczyzną o haczykowatym nosie, do tego te czarne włosy przypominające Severusa. - Dalej masz tyle energii? - Puścił włosy dziewczynki, lecz w tej samej chwili wyprowadził cios z otwartej dłoni w jej twarz. Z satysfakcją patrzył jak dziewczynka obraca się pod wpływem jego siły i odbija od ściany. Znowu upadła na podłogę, lecz tym razem została pochwycona za ubranie i rzucona na łóżko. Nim zdążyła otworzyć oczy oponent przycisnął nogę do jej klatki piersiowej skutecznie uniemożliwiając dziewczynce oddychanie. 
- Zostaw ją! - Wrzeszczała Eileen podbiegając do Tobiasza i usiłując odciągnąć od Megary. - Słyszysz?! Puszczaj!
- Najpierw niech zrozumie dlaczego nie ma prawa głosu! - Megara widziała psychiczny uśmiech wykrzywiający twarz Tobiasza, po czym nastąpiła ciemność. Mężczyzna przycisnął poduszkę do twarzy dziecka celowo usiłując udusić.

- Megaro! OCKNIJ SIĘ! - Krzyknął wystraszony Severus. Najpierw na jego oczach dziewczynka splunęła krwią, chociaż jej ciału nic nie groziło, a teraz z każdą chwilą twarz siniała coraz bardziej, a oddech zanikał. Widział jak ostatkiem sił dziewczynka usiłowała złapać oddech. - Muszę to zrobić dla twego dobra. - Wyczuł, że ktoś bawi się jej zmysłami. Jedynym co mógł uczynić, to za pomocą okluemncji wedrzeć do umysłu swej podopiecznej i wyciągnąć ją z tego koszmaru. - Zaraz będzie po wszystkim. - Palcami rozchylił powieki dziecka. Dostrzegł, że zielone oczy są zamglone. Nie kontaktowała z rzeczywistością i to mogłoby ją zgubić.

W chwili, gdy Severus postanowił wedrzeć się do umysłu dziecka, Eileen skutecznie odciągnęła Tobiasza od Megary, za co odwinął się uderzając kobietę mocno w twarz.
- Uciekaj! Jedynie w łazience ciebie nie dorwie! Uciekaj! - Krzyczała Eileen. Megara wykonała polecenie. Na chudych nóżkach szybko pobiegła do łazienki. Zamknęła drzwi na zamek i stanęła przy drzwiach. Wiedziała, że z drugiej strony można otworzyć zamek. Zacisnęła dłoń na kluczu i nie zamierzała puszczać. Zamknęła oczy. Błagała aby to wszystko zostało przerwane, aby okazało się jedynie snem. Poczuła silniejsze szarpnięcie za klamkę. Wiedziała, że za nimi stoi Tobiasz i zamierza do niej dostać.
- OTWIERAJ! BACHORZE OTWIERAJ! - Zaczął uderzać dłońmi o drzwi jednocześnie usiłując otworzyć zamek, lecz determinacja i chęć przeżycia Megary były na tyle silne, że na szczęście nie zdołał tego uczynić.
Lecz czy na pewno na szczęście?
- I tak ciebie dopadnę! - Wygrażał. Dziewczynka usłyszała oddalające się kroki, w następnej chwili zaledwie centymetr od jej głowy drzwi przebił ogromny nóż.
- I tak ciebie zabiję! - Mężczyzna szatkował hebanowe drzwi z nadzieją, że w końcu albo dziewczynka wyjdzie, albo ostrze przebije jej serce lub głowę.
- ZOSTAW JĄ! - Severus pojawił się w odpowiednim momencie. Widział swego ojca dziurawiącego drzwi. Widział posiniaczoną i zapłakaną matkę, a także słyszał rozpaczliwy krzyk Megary dobiegający zza drzwi łazienki.
- A kim pan jest?! - Warknął Tobiasz spoglądając na Severusa.
- Dzieckiem, które zamiast tej dziewczynki znajdowało się za tymi drzwiami! Twym synem! - Wysyczał przez zęby. - Chociaż nie nadajesz się na ojca! - Podszedł do Tobiasza. Teraz to Severus wyglądał na silniejszego od swego ojca. - Jesteś wspomnieniem, zjawą dręczącą mą podopieczną! - Spoglądał pogardliwie na Tobiasza. - Zniszczyłeś moje dzieciństwo, zostaw dziewczynkę!
- Dlaczego miałbym to zrobić? - Prychnął rozbawiony Tobiasz.
- Nienawidzisz magii, boisz się jej. - Bez skrupułów wyciągnął różdżkę i skierował w stronę oponenta. - Odejdź, masz ostatnią szansę! Jeżeli tutaj wrócisz i jeszcze raz będziesz zagrażać Megarze, to ciebie zniszczę! - Świdrował wzrokiem Tobiasza, który zaczął się rozpływać jak mgła, aż w końcu całkowicie zniknął.
- Dbaj o nią. - Powiedziała Eileen podchodząc do Severusa. - Jest odważna jak jej rodzice, a oczy niewątpliwie ma po matce. - Objęła czule swego jednorodzonego syna.
- Czy ty...? - Głos mężczyzny ugrzązł w gardle na widok matki.
- Tak, ja nadal żyję Severusie. Teraz zaopiekuj się Megarą. - Po tych słowach także Eileen rozmyła się jak sen.
Megara słyszała całą rozmowę jaka odbyła się za zamkniętymi drzwiami. Wytężała wzrok i słuch, aby być gotową do kolejnego uniku przed ostrzem noża.
- Megaro... - Snape zapukał w drzwi łazienki. - Proszę otwórz drzwi, to ja Severus. - Chwilę potrwało nim dziewczynka przekręciła klucz i wyszła z łazienki, a właściwie rzuciła się w objęcia opiekuna. - Już dobrze. - Wyszeptał obejmując dziecko. Nie przywykł do takiego zachowania, lecz czuł, że w tym wypadku może uczynić wyjątek. Nie tylko Megara potrzebowała takiego gestu, on także. Nie chciał nawet myśleć jakie konsekwencje poniosłoby dziecko, gdyby na czas nie zareagował. Obejmował Megarę płaszczem swych ramion. Czuł jak drży, a także wyczuł łzy na szacie.
- Już dobrze... spokojnie, jesteś bezpieczna. - Starał się uspokoić nie tylko dziewczynkę, lecz także samego siebie. - Otwórz oczy. - Polecił, a gdy to uczyniła znajdowała się w realnym świecie w pokoju otrzymanym od opiekuna. Wciąż tkwiła obejmowana przez Severusa, który obawiał się reakcji dziecka. Wiedział, że był podobny do Tobiasza. Strach budziły myśli, że Megara może widzieć w nim wroga.
- Dziękuję. - Wyszeptała podnosząc oczy na mężczyznę. W zielonych oczach zamiast pogardy Severus wyczytał coś znacznie innego - zrozumiał, że podopieczna zaczęła mu bezgranicznie ufać.

Mrs Black bajkowe-szablony