czwartek, 3 września 2015

Rozdział III

Hej. Dziękuję za Wasze zainteresowanie moim blogiem. Komentarze, które pozestawiacie dają mi motywację do dalszego tworzenia.
*********



 Znowu została postawiona przed faktem dokonanym. Nie miała prawa sama zadecydować o swym losie. Mężczyzna otulony czernią pojawi się w jej życiu i stwierdził, że został jej prawnym opiekunem, po czym wyprowadził z domu. Nikt nie zapytał "czy tego chcesz?" po prostu musiała się dostosować. Lecz czy gdyby miała prawo głosu nie skorzystałaby ze sposobności, by wyrwać się od tyranów na tyle bezczelnych, aby nazywać siebie jej opiekunami? Prawdopodobnie byłoby tak, jak teraz. Skorzystałaby z możliwości i wyruszyła z nieznajomym, przed którym czuła respekt, lecz nie czuła obawy.Wszakże w poprzednią noc miała sen. Śniła o urokliwej kobiecie. Nie pierwszy raz widziała ją we śnie. Zawsze, gdy tkwiła w jej ramionach czuła się bezpieczna i kochana. Uczucia doznawane we śnie, były odległe od towarzyszących na co dzień. W tym śnie z zeszłej nocy zapamiętała słowa

"Meg przyjdzie po ciebie pan odziany w czerń. Nie bój się tego co będzie. Zabierze ciebie stąd. Idź z nim. Nie zamierza ciebie skrzywdzić. Chociaż jest stanowczy i poważny. Zabierze ciebie do miejsca, w którym niegdyś ja odnalazłam szczęście. Tym miejscem jest Hogwart".

   Rozmyślała nad owymi słowami krocząc obok Severusa przez jedną z najbardziej zatłoczonych ulic Londynu.
- Nie masz za wiele ubrań. Właściwie w ogóle ich nie masz. - Odezwał się beznamiętnym tonem patrząc prosto przed siebie. - Trzeba wyrzucić twoje... - Odkaszlnął. - rzeczy i zastąpić nowymi.
- Proszę, niech pozwoli mi pan zostawić lalkę i kapsle.
- Niby po co one tobie, skoro możesz mieć nowe?
- Lalka Dajana i kapsel, to moi przyjaciele. Jedynie oni umilali mi czas. - Na te słowa mężczyzna uniósł brew do góry w geście zdumienia. Nie przypuszczał,że jego podopieczna jest na tyle sentymentalna i wrażliwa. Krótka chwila wystarczyła, aby wiedział, że Megara nie pasuje do Slytherinu. Nie należała do osób wyniosłych, a jeżeli nawet to była zbyt delikatna na ślizgońskie standardy.
- Ubrania lądują w koszu. - Przystanął na moment. Z parcianej torebki wyciągnął lalkę oraz kapsle w woreczku i wręczył dziecku. Pozostałe rzeczy wraz z torbą wylądowały w przydrożnym koszu.
- Wchodzimy. - Oznajmił wskazując centrum handlowe mieszczące najróżniejsze sklepy. Megara pierwszy raz była w takim miejscu. Nie za bardzo wiedziała, co tutaj robi, lecz jej opiekun znał cel tej wizyty. Pierwszym sklepem do jakiego weszli, był butik z dziecięcą i młodzieżową odzieżą.
- Dzień dobry, w czym mogę służyć?-Zapytała od progu uprzejmie ekspedientka.
- Dzień dobry, poszukujemy ubrań dla dziewczynki. Mają być i eleganckie, i luźne, a także sportowe.
- Ciężko będzie znaleźć taki ciuch, spełniające wszystkie wymienione przez pana kryteria.
- A czy ja powiedziałem o jednej rzeczy? Potrzebujemy wszystkiego, łącznie z wygodną bielizną. - Spojrzał na Megarę ciekawie przyglądającą się jeansom z kolorowymi wstawkami.
- Podobają się tobie?
- J-ja... - Cicho wybąknęła dziewczynka.
- Tak, pytam ciebie. - Mruknął ponuro Snape.
- Jaki radykalny człowiek. - Dobiegły słowa z jednego regału, gdzie stały dwie sędziwe kobiety i od pewnego czasu przyglądały się Severusowi.
- Jak może tak mówić gburowato do dziecka?
- Niewychowany.
- Wygląda jak wampir.
- Raczej nietoperz.
Severus puszczał obelgi mimo uszu, chociaż przychodziło mu to z oporem. Najchętniej zwróciłby uwagę wścibskim mugolom, lecz wiedział, że da im pretekst do kontynuowania plotek.
- Tak, są ładne. - Odpowiedziała Megara.
- Zatem przymierz i zobacz, czy pasują. - Polecił opiekun.
- Czy zaparzyć panu herbaty? - Zapytała uprzejmie ekspedientka - młoda i elegancka, kobieta z chytrym wyrazem twarzy. Wyczuła niezły interes z obecności czarnego jegomościa i towarzyszącej mu dziewczynki.
Snape nie przepadał za ludźmi pazernymi, lecz w tym momencie był zadowolony. Wiedział,że kobieta odpowiednio zadba o zawartość szafy jego podopiecznej.
- Nie, dziękuję. Na pani barkach spoczywa uzupełnienie szafy tego dziecka.
- Rozumiem. - Kobieta od razu zaczęła działać. Wprowadziła Megarę między półki i wybierała najróżniejsze ubrania.
Dla Meg była to odmienna chwila. Nigdy jeszcze nie widziała tylu ubrań. Myśl, że może wiele z nich otrzymać sprawiała,że nie miała zamiaru narzekać. Przystawała na wszystko, co idealnie leżało. Nie zważała na kolor ani fason. Dostrzegł to Snape siedzący na pufie i obserwujący zachowanie dziewcząt.
- Megaro pozwól na moment. - Zagrzmiał Severus. Owszem nadal zamierzał uzupełnić garderobę podopiecznej, lecz pod warunkiem, że ubrania naprawdę spodobają się małej. Niemiał zamiaru bezmyślnie napełnić kasy sklepowej, nie otrzymując odpowiednich rezultatów.
- Tak? - Zapytała stając na baczność przed Severyusem.
- Dlaczego zgadzasz się na wszystko? Doprawdy wszystkie ubrania się tobie podobają? Czy po prostu zgadzasz się na wszystko,gdyż sama nie posiadasz niczego?
- Co za potwór! -Nadal komentowały dwie starsze panie, które przeglądały chłopięce ubrania widocznie poszukując czegoś sensownego dla swych wnuków, jednocześnie drugim okiem śledząc Snape'a.
- Przesadza.
- Co za idiota powierzył mu dziecko?
- Napij się. - Polecił podając dziecku butelkę z kapslem wyglądającym jak miniaturowa dynia. Megara wykonała polecenie i stwierdziła, że nigdy nie piła nic tak pysznego.
- Co to jest? - Zapytała o wiele śmielej.
- Sok z dyni, a teraz idź i przejrzyj wybrane ubrania. Odrzuć te, które się tobie nie podobają i zastąp innymi. Jeżeli nic się tobie nie spodoba, to pójdziemy do innego sklepu.
- Dobrze. - Roześmiana odbiegła w stronę przymierzalni.
"I taka masz być" stwierdził w myślach Severus widząc, jak dziewczynka przebiera odzież. Odrobina Veritaserum wydobyła z Megary jej prawdziwe oblicze. Nie była już tak nieśmiała i bezkonfliktowa. Nie przystawała na wszystko. W ciągu kwadransa wybrała rzeczy,. które naprawdę trafiły do jej gustu. Severus powoli wstał z pufy i podszedł do ekspedientki usiłującej na siłę wcisnąć dodatkowe rzeczy jego podopiecznej.
- Megaro, czy wybrałaś wszystko, co chciałaś? - Zapytał rzeczowo.
- Tak. - Dziewczynka przytaknęła głową, a wokół niej leżało sporo bluzek, spodni, podkoszulków i inna odzież.
- Ale może na cieplejsze dni jeszcze ten sweterek będzie idealny? - Kobieta pokazała błekitny pulower z wyszytym różowym klaunem.
- Nie podoba mi się...
- Zobacz jaki mięciutki.
- Nie lubię klaunów. Boję się ich.
- Klauny są wesołe.
- Nie bardziej niżeli pani. - Stwierdził chłodno Severus przenikając kobietę wzrokiem. - Czy nie słyszała pani, co mówi klientka? Nie jest zainteresowana innymi ubraniami poza tymi, które wybrała. A jeżeli nie przestanie pani naskakiwać, to wyjdziemy bez żadnych zakupów.
- Oczywiście, przepraszam. - Pozbierała wybrane przez dziewczynkę rzeczy i spakowała do toreb. Severus bez słowa zapłacił za ubrania.
- Ale uprzejmy.
- A taki niepozorny.
- Idealny.
- Mam córkę na wydaniu. Mógłby zostać jej mężem.
-Taki stanowczy.
- Wyrozumiały... - Po zachowaniu Snape'a starsze panie zaczęły inaczej, go spostrzegać. A Severus?

Jedynie śmiał się w myślach. Wiedział,że ludzie wiecznie będą gadać. Zwłaszcza starsze panie, którym po prostu nudzi się, a obgadywanie ludzi stanowi dla nich idealną rozrywkę.

Nim wyszli z Centrum Handlowego minęło ponad dwie godziny. Mimo to Severus nie miał zamiaru tracić na czasie. Wszakże od jutra zacznie się sierpień, a sam również musi dopracować program szkoleniowy do końca wakacji. Nie musiał martwić się o powody do odejmowania punktów, czy też o dawanie kar w postaci szlabanów. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że uczniowie sami chętnie dadzą mu multum pretekstów. Chociaż jeżeli chodzi o Gryfonów to nawet brak powodów do odjęcia punktów, był idealnym powodem.
 

- Gdzie idziemy? - Zadała kolejne pytanie w ciągu kwadransa. Severus powoli zaczął zastanawiać się czy dobrze zrobił podając Megarze veritaserum. Nie miał pojęcia, że dziewczynka jest aż tak gadatliwa i ciekawa świata.
- Już mówiłem, że na Ulicę Pokątną. Tam zostaniesz wyposażona w szkolne przybory i książki.
- Współczuję panu, tyle dźwigać. Może mogłabym pomóc?
- Nie ma takiej konieczności. Wchodź. - Oznajmił wskazując na drzwi budynku umieszczonego pomiędzy biblioteką a sklepem muzycznym. Megara wykonała polecenie i już po chwili znajdowała się w pomieszczeniu ciemnym i obskurnym. Severus korzystając ze sposobności, że znajdują się poza ciekawskimi mugolami użył zaklęcia zmniejszającego i po chwili wszystkie dwadzieścia toreb swobodnie schował do kieszeni szaty.
Dziurawy Kocioł sprawił, że Megara wytrzeszczała szeroko oczy nie mając pojęcia co powiedzieć ani zrobić. Nie wypowiedziała swych lęków na głos, ale obawiała się służby w tym miejscu. Zwłaszcza, że doprawdy dziwne osobistości tutaj zaglądały. Niektórzy mieli na sobie togi i spiczaste tiary, a jeszcze inni wyglądali jakby odziali płaszcze ze smoczej skóry lub sierści gryfa.
- Czy od teraz będę tutaj mieszkać? I...usługiwać? - Przemogła w sobie lęk i zapytała drżącym tonem rozglądając dookoła po osobach. Severus wiedział, że mała pierwszy raz ma do czynienia z czarodziejami. Wszystko szokowało ją począwszy od ubioru, a skończywszy na samo-mieszających łyżeczkach do herbaty, na których widok zakrzykiwała "ooo!". Snape'a zaskoczyła reakcja podopiecznej i to negatywnie. Nie dopuszczał do swych myśli informacji, żeby Megara usługiwała komukolwiek, a zwłaszcza w tym miejscu. Priorytetem powinna stać się dla niej nauka i pogłębianie wiedzy czarodziejskiej, a nie pełnienie funkcji służącej.
- Nie. Idziemy na zakupy. Nie pytaj o szczegóły. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. - Powiedział stanowczym tonem spoglądając na Megarę z góry. 
- W-Witaj S-Severusie... W-widzę, ż-że p-przyłączyłeś się d-do p-projektu a-adoptowania m-magicznych s-sierot. - Z rozmyślań wytrącił go głos młodego, bladego mężczyzny, który wyglądał na wystraszonego.
- Sierotą to ty jesteś Quirrell, a mimo to nikt nie zaopiekował się tobą - Odparł cynicznie Severus. - Megaro, chodź. - Złapał małą za rączkę i już sunął ku wyjściu, gdy dopadło go grono ludzi. Nie tylko znajomych, lecz również wiele rodziców jego uczniów zapragnęło zagadnąć profesora.
- Nieodpowiedni moment - Odparł niezbyt uprzejmie wychodząc z Dziurawego Kotła tylnym wyjściem. Znowu dostrzegł zaskoczenie malujące się na twarzy dziecka. Z całą pewnością nie wiedziała z jakiego powodu znajdują się przed ceglanym murem. 
Severus nie zamierzał tracić czasu na zbędne słowne tłumaczenia. Sięgnął pod wewnętrzną stronę płaszcza i wyciągnął różdżkę. Zastukał nią odpowiednio w mur, a po chwili ku zaskoczeniu Megary cegły zaczęły się ruszać formując przejście.
- Najpierw powinniśmy udać się po szaty. Zostaniesz tam na moment, a ja pójdę po książki i potrzebne rzeczy. Następnie wybierzemy tobie różdżkę.
- Jeszcze więcej ubrań? - Aż zapiszczała z podekscytowania.
- Owszem. Taki jest wymóg.


Chwilę później doszli do dużego sklepu nad którego wejściem wisiał szyld "MADAME MALKIN - SZATY NA WSZYSTKIE OKAZJE".

- Witaj Severusie.  - Nim weszli do środka podeszła do nich urokliwa kobieta o włosach w kolorze czarno-blond i piwnych oczach. Doprawdy wyglądała na elegancką damę, a do tego powitała Snape'a z uśmiechem. 
- Witaj Narcyzo. - Severus ujął dłoń kobiety i ucałował na przywitanie, po czym stanął wyprostowany. 
- Dzień dobry. - Przywitała się Megara delikatnie schylając głowę.
- Draco, co się mówi? - Kobieta zapytała chłopca stojącego tuż przy niej.
- Dzień dobry. - Odparł chłopiec o bladej twarzy okalanej blond włosami. Jego oczy były stalowo-niebieskie.
- Widzę, że także wybrałeś się na zakupy ze swym dzieckiem, Severusie. Zastanawiające, nigdy nie mówiłeś, że masz córeczkę.
- Ponieważ ja nie jestem córeczką tego pana. - Odparła uprzejmie Megara.
- Oj nie powinnaś tak mówić skarbie. Widzisz twemu ojcu może zrobić się doprawdy przykro. 
- Jestem przybłędą proszę pani. 
- Masz poczucie humoru, a to się ceni. Tylko nie należy przesadzać. Widzisz Draco też czasem miewa humory. Zwłaszcza, gdy nie otrzymuje tego czego chce. Chociażby teraz, nie namówił swego ojca Lucjusza na miotłę. Przecież nie ma możliwości, aby przemycić ją do Hogwartu. Pierwszorocznym nie wolno posiadać mioteł.
- Tak, wiem. Widziałam taką informację w liście, proszę pani.
- Wiesz już do którego domu chciałabyś zostać przydzielona?
- Do domu? To znaczy? - Zapytała mrugając szybko. Nie rozumiała tego, co elegancka kobieta mówiła.
- Oj Severusie! - Narcyza uniosła głos wbijając w Snape'a miażdżące spojrzenie. - Jak mogłeś własnemu dziecku nie powiedzieć o czterech domach Hogwartu?
- Przyjdzie jeszcze na to czas Narcyzo. - Odparł spokojnie mężczyzna.
- Został zaledwie miesiąc, a to biedne dziecko... - Nachyliła się nad dziewczynką.
- Jak właściwie masz na imię?
- Mam na imię Megara, proszę pani i jestem zodiakalnym skorpionem.
- Silny i mocny znak zodiaku. Idealnie pasowałabyś do Slytherinu. - Powiedziała z wyraźną dumą kobieta.
- Do czego? - Megara rozumiała coraz mniej z tej rozmowy.
- Doprawdy Severusie toż to oburzające, że Megara nie ma pojęcia o domu Slytherina. Jak chcesz własne dziecko posłać do Hogwartu skoro nawet nie ma pojęcia o czymkolwiek? Nauczasz tyle młodzieży, a własne dziecko nie potrafisz?
- Narcyzo zacznijmy od tego, że Megara nie jest...
- Oj, nie będę tego słuchać. Draconie, proszę cię idź do środka i uświadom tej biednej dziewczynie czym szczyci się dom Slytherina, a także kim był jego wielki założyciel...


- MEGARO! - Rzadko zdarzały się takie chwile, aby Severus podnosił głos. Zawsze docierał do uczniów bez unoszenia tonu, lecz jego podopieczna jeszcze czasem potrafiła śnić na jawie na moment tracąc kontakt z rzeczywistością i tępo spoglądając w bliżej nieznanym kierunku. Tym razem bez reakcji wpatrywała zielone oczy w kociołek, z którego buchała para i dochodziły dziwne bulgotania z wewnątrz. Rozpamiętywała chwile, gdy pierwszy raz pojawiła się na Ulicy Pokątnej i poznała Malfoy'ów. Przyznawała w myślach, że rzeczywiście Draco zawsze dostawał, to czego chciał, a gdy tego nie mógł osiągnąć, to wpadał w gniew jak rozkapryszone dziecko, cóż...był rozpieszczony. Kolejną osobą poznaną w butiku Madame Malkin okazał się sam Harry Potter o którego wyczynach dowiedziała się dopiero pierwszego dnia nauki w Hogwarcie. Z resztą nie tylko to odkryła. Dowiedziała się, że Hogwart dzieli się na cztery domy, a każdy z nich odznaczał innymi cechami:
Slytherin - spryt, ambicja, zaradność, przebiegłość i czystość krwi.
Gryffindor - męstwo, odwaga, szczerość, szlachetność, prawość i sprawiedliwość.
Ravenclaw - mądrość, bystrość, spryt, inteligencja, roztropność, kreatywność, oryginalność, akceptacja innych
Hufflepuff - wierność, sprawiedliwość, pracowitość, lojalność, uczciwość, koleżeńskość, cierpliwość, schludność, pokojowe nastawienie, dokładność.
Tym bardziej nie rozumiała dlaczego skoro jest osobą otwartą na innych, nie tolerującą znęcania nad słabszymi, a także nie przykuwającą uwagi ani do zamożności, ani do czystość krwi została przydzielona właśnie do Slytherinu.

- Dosyć tego, Slytherin właśnie stracił 5pkt za fantazjowanie koleżanki podczas lekcji i kolejne 3pkt za ignorowanie nauczyciela. - Severus nie miał zamiaru dłużej użerać się z Megarą po prostu odjął punkty. Doskonale pamiętał dzień w którym przybył, aby zabrać Megarę do Hogwartu. Widział małą, zastraszoną, zagubioną w sobie dziewczynkę usilnie szukającą pomocy i możliwości ucieczki od mugoli. Minęły dwa lata od tamtego momentu. Teraz uczęszczała do trzeciej klasy, chociaż była o rok młodsza od pozostałych uczniów na owym roczniku. Zmieniła się i to o wiele. Teraz i bez Veritaserum potrafiła ukazać swe prawdziwe oblicze.
- Ocknij się! - Syknął Draco szturchając Megarę w bok. Nie miał zamiaru pozwolić na kolejną utratę punktów. Wszyscy ślizgoni doskonale wiedzieli, że Severus nie miał w zwyczaju odejmować punktów Slytherinowi, a jeżeli już to robił to tylko ze względu na swą podopieczną.
- C-co?! C-co się dzieje?! - Potrząsnęła głową jakby została wybudzona z letargu.
- A to się dzieje, że przez ciebie straciliśmy 8pkt! - Warknął Draco. - Jeszcze chwila, a stracimy szanse na Puchar Domów. - Przez cały rok szkolny cztery domu Hogwartu konkurowały między sobą zbierając punkty, a na zakończenie roku dom, który zdobył najwięcej punktów otrzymywał wyróżnienie w postaci Pucharu Domów.

- Oj, ciiicho. Zobaczysz, że je nadrobię. - Przytknęła palec do ust ukazując tym samym, żeby Malfoy nic nie mówił, gdyż można bardziej rozzłościć wychowawcę domu Slytherina, jakim był sam Severus Snape.
- Witamy wśród żywych Megaro. - Profesor wstał od wysokiej konsoli i powolnym krokiem podszedł do Desire. Twarz dziewczyny przez ułamek sekundy wykrzywił ironiczny uśmieszek. Czuła kłopoty. - Właśnie jesteśmy w trakcie warzenia Bahnocydu. Skoro księżniczka zasypia z otwartymi oczami w środku lekcji, to z całą pewnością doskonale wie jak uwarzyć Bahnocyd. Proszę bardzo wymień wszystkie potrzebne składniki do uwarzenia Bahnocydu.
- Ale że tak teraz? Z miejsca?
- Nie, poczekam do przyszłego roku. - Zwęził niebezpiecznie oczy przybliżając twarz do dziewczyny. - Razem z tobą w trzeciej klasie.
- Potrzebna jest emmm... - Przewróciła oczami niby w zamyśleniu w rzeczywistości przebiegła wzrokiem po klasie szukając odpowiednich wskazówek bądź podpowiedzi. - To na pewno eeee będzie potrzeeebny... hmmm...
- Szybciej, nie mamy całego dnia, ani nawet godziny. Masz dwie minuty, aby podać WSZYSTKIE składniki eliksiru Bahnacydowego.
- Potrzebna jest muszla toksyczka, esencja z cykuty i... wydzielina korniczaka...
- Czy to wszystko panno Megaro? - Żyłka na czole opiekuna zaczęła niebezpiecznie pulsować, a sam Severus wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć.
- Nie, jeszcze... esencja z szaleju jadowitego, kurze ziele i... smocza wątroba! - Zadowolona, że wymieniła wszystkie składniki klasnęła w ręce.
- Doprawdy dziewczyno, bo masz z czego się cieszyć. - Wysyczał jadowicie przez zęby Snape. - Nie dość, że nie powiedziałaś po kolei, to jeszcze zajęło to tobie dwie minuty. Przyłóż się do eliksirów, albo do końca roku otrzymasz szlaban na wyjścia do Hogsmeade.
- Nie... nie może pa... - Aż zapowietrzyła się słysząc, że nie będzie mogła uczęszczać w wycieczkach do tak wspaniałej wioski, to była główna atrakcja szkolna od trzeciego roku nauki.
- Słucham? - Nadstawił ucho jakby w oczekiwaniu nasłuchiwał wypowiedzi podopiecznej. - Że czego nie mogę?
- Przepraszam profesorze Snape, postaram się aby taka sytuacja już nigdy więcej nie miała miejsca. - Pokornie zwiesiła głowę wlepiając wzrok w swój kociołek. - Pali się... w środku jest smoła...
- No ale cóż, spostrzegawczość nie jest twoją mocną stroną, Megaro. - Wrócił do biurka za którym usiadł na krześle z wysokim oparciem. - Postawcie flakoniki z waszymi miksturami na pulpicie. Tylko nie zapomnijcie ich podpisać. - Przeniósł chłodny wzrok na Desire. - Megaro ty nie musisz tego robić i bez tego dostałaś T. Jako pracę domową napiszesz wypracowanie na dziesięć stóp o eliksirze Bahnacydowym z uwzględnieniem składników i sposobu ich pozyskiwania. Ponadto wykonasz eliksir. Masz czas do soboty. Jeżeli nie podołasz zadaniu, to zapomnisz o wypadzie do Hogsmeade w ten weekend.
- A-ale dzisiaj jest czwartek. Oczekuje pan niemożliwego. - Twarz Megary wykrzywił grymas złości.
- Masz odpowiednią motywację, a także nauczkę aby nie zasypiać na moich lekcjach.
- Rozmyślałam o pierwszej wizycie na Ulicy Pokątnej.
- Napisz o tym w pamiętniku dziewczyno, a nie rozmyślasz podczas lekcji o przeszłości. Lepiej skup się na teraźniejszość.
- Tak jest, profesorze Snape. - Powiedziała zarzucając przez ramię torbę z godłem Slytherinu. Podniosła wzrok na Harry'ego, który chyba jako jedyny Gryfon nie czerpał aż tak ogromnej radości z odjętych punktów Ślizgonom, co pozostali Gryfoni.

3 komentarze:

  1. Fajny rozdział.... Draco^^
    Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem ciekawe. Trochę się pogubiłam, bo tak nagle przeskoczyłaś. Musisz bardziej popracować nad płynnością, bo: wróciliśmy z domu państwa Desire, zrobiliśmy zakupy, później nagle przenieśliśmy się na Ulicę Pokątną (czemu mi się wydaje, że Megara miała dziewięć lat?), a potem byliśmy na eliksirach trzeciego (!) roku. Dość dużo się działo, nie sądzisz? A długi ten rozdział to nie jest. :D
    Nie pisz skrótami ani liczbami (osiem punktów - tak; 8 pkt - nie). Ale dość już tego mojego kapryszenia! Jestem baaardzooo ciekawa następnych rozdziałów. I chociaż jest szkoła (do której chodzisz klasy? Bo nie mam pojęcia, ile masz lat :D), mam nadzieję, że rozdział ukaże się niebawem. :)
    Trzymaj się! :)
    Pozdrawiam,
    Cassie :)
    P.S. Nawet nie wiesz, jak mi się miło zrobiło, kiedy zobaczyłam swoje opowiadanie z boku. Dziękuję <3

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba :) Ciekawa jestem jak Severus spisuje się w roli opiekuje Megary (Bo tak chyba jest, prawda? Chyba, ze coś źle zrozumiałam :3).
    Czekam na kolejny :))

    http://Slughorn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony