niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział I

Uniwersum otaczające ludzi nie liczy istot ani ras. Zbyt wiele umarło, zbyt wiele żyje, zbyt wiele odejdzie. Zawsze zapomniani bądź straceni. Mimo to krótkie ulotne chwile życia warte są przeżycia w odpowiedni sposób. Czas często przelatuje pomiędzy palcami. Mijają sekundy, a nim się obejrzymy stajemy o rok starsi. Kolejne rocznice i święta. Bywają osoby spędzające je samotnie. Takie osoby zazwyczaj nie mają ani marzeń, ani pragnień. Nie mają niczego co mogliby utracić. Zamiast tego wiele wspomnień i bagaż doświadczeń, popełnionych błędów. Zdarzają się i takie sytuacje, które mogą wiele dać, a właściwie przywrócić radość życia.
Do pewnego domu została podrzucona mała dziewczynka. Liczyła niewiele, nie miała nawet pół roku. Ludzie zaopiekowali się nią, a raczej...wynajęli w tym celu niańkę, z nadzieją że gdy dziewczynka podrośnie zastąpi służbę, a oni zaoszczędzą, Chociaż należeli do zamożnych mugoli [osób pozbawionych magicznych zdolności].
Całe życie - rok po roku udowadniali dziewczynce, że żyje po to aby usługiwać im i ich gościom. Najpierw usiłowała stawić opór. Szybko przekonała się, że to bezcelowe. Obrywała boleśnie za każde przewinienie. Nie znała smaku ani miłości, ani szczęścia. Jedyne co znała to ból, rozpacz i cierpienie. Święta nie istniały dla małej... chociaż, istniały. Wszakże na jej barkach spoczywało przygotowywanie potraw, robienie porządków, a także dekoracji. Nie znała smaku tortu urodzinowego, ani radości z otrzymywania życzeń. Czuła, że w tym roku będzie identycznie. W listopadzie miała skończyć 10 lat, a mimo to jej rozum i ciało znało jedynie ciężką pracę. Jeszcze czasami śniła o tym, że potrafi latać i ucieka od owych ludzi do miejsca w którym... w którym zazna miłości. Lecz wiedziała, że to jedynie senne marzenia pryskające jak bańka mydlana nad bladym świtem. 
Nie miała ubrań, chodziła w tym co znalazła lub sama uszyła. Dlatego nie rozumiała dlaczego pewnego dnia pani domu przyniosła różową sukienkę, białe rajstopki i lakierki nakazując pospiesznie włożyć je dziecku. Uczyniła to bez słowa protestu. Chwilę później została zaciągnięta na dół domu, gdzie znajdowała się kuchnia i pozwolono usiąść jej przy stole po czym podano jajecznicę smażoną z pieczarkami i szynką. Zjadła bez marudzenia. Później nakazano dziewczynce iść do salonu i czekać nie ruszając się z pufy.
Mijały minuty, a mała wciąż siedziała jak na szpilkach. Upłynęło pół godziny, a nadal nikt nie wypowiedział słowa wyjaśnienia. Dopiero po godzinie rozległ się dzwonek do drzwi, już poderwała się aby otworzyć, gdy przed nią nienagannie ubrana, pełna gracji przeszła pani domu sycząc przez ramię "zostaw, ja otworzę".
Zwiesiła głowę. 
Czekała nie wiedząc czego wyczekuje, lecz gdy drzwi zostały otwarte i podniosła wzrok wiedziała na co, a raczej kogo oczekiwała. Wstrzymała oddech. Słyszała przyspieszone bicie serca. A przerażonymi, a jednocześnie pełnymi nadziei zielonymi oczami spoglądała na mężczyznę majestatycznie przekraczającego próg domu. 
Nic dziwnego, ten mężczyzna budził trwogę nawet w dorosłych. Dlatego Arina Desire ubrała dziewczynkę w ładną sukienkę z katalogu i spięła brązowe falujące włosy w dwa warkoczyki. Mężczyzna wyróżniał się pomiędzy tymi osobistościami, jakich Desire zwykli gościć. 
Wysoki. Majestatyczny. Z poważną miną. Długie włosy sięgały nieco poza ramiona, czyste, lśniące i...czarne, jego oczy również były ciemne jak otchłanie Tartaru. Miał na sobie czarny garnitur i tegoż samego koloru letni płaszcz, a raczej szatę wyglądem przywodzącą skrzydła kruka i łopocącą przy każdym kroku jegomościa. Twarz miał ziemistą, a nos haczykowaty - jak królowie, których podobizny dziewczynka nie raz widziała na banknotach.
Rozejrzał się bacznie po domu. Mógł stwierdzić, że bogato urządzone lokum opływało w luksusie i dobrobycie. Szanowna pani domu miała założoną garsonkę w kolorze miętowym - najnowszy krzyk mody. Natomiast elegancki małżonek nosił garnitury znanego projektanta mody. Mężczyzna nie dał zbić siebie z tropu fałszywymi uśmieszkami wykrzywiającymi twarze dorosłych. W końcu dostrzegł małą dziewczynkę zalegającą na pufie. Zauważył jak bardzo różni się od tej farsy w jaką pogrywają Desire. Nie pasowała do tego domu, to nie było jej miejsce na Ziemi. Nie zwiodło go nawet ubranko dziewczynki.
Wyglądem nie przypominała ani wysokiego mulata ani szczupłej blondynki o lazurowych oczach. Dziewczynka zdawała się nienaturalnie blada jak porcelana. Delikatną twarz zdobił rumieniec. Długie brązowe falowane włosy sięgały poza łopatki. Ostre rysy twarzy. Długie czarne rzęsy i...zielone oczy w których odbijał się strach i smutek. Łatwo było wyczuć, że pomimo złotej oprawy dziewczynka doznała ogromu cierpienia w młodym wieku.
- Zatem przybył pan, aby wreszcie pozbawić nas TEGO ciężaru? - Zapytała łagodnie pani domu spoglądając znacząco na dziecko. Nawet nie ukrywała, że 10 lat pod dachem z dziewczynką było istnym utrapieniem. Dziecko skuliło się w sobie, chociaż miała wystarczająco dużo czasu, aby przywyknąć do ubliżania i poniżania.
- Ciężaru? - Mężczyzna oderwał wzrok od smutnego dziecka i zwrócił chłodne spojrzenie na kobietę. Wyglądał jak wampir, był stanowczy, a samą swą obecnością wprowadzał do otoczenia chłód. Nic zatem dziwnego, że kobieta zwiesiła głowę.
- Nigdy nie chcieliśmy tej przybłędy u nas! - Warknął wściekle pan Desire. - Niech zniknie i nigdy więcej nie wraca.
- Sergio, najpierw... - Obcy rozsiadł się wygodnie na obitym błękitnym materiałem fotelu - Powiecie mi w jaki sposób traktowaliście Megarę. - pozostawał nieugięty. Dziewczynka stłumiła w sobie pisk słysząc jak nieznajomy wypowiada jej imię.
- To raczej nie pana interes. - Sergio odpalił papierosa i zdecydowanie zaciągnął.
- Czyżby? - Wysyczał jadowicie. - Od tej chwili jako prawny opiekun Megary muszę znać jej przeszłość. Zatem?
Mrs Black bajkowe-szablony